środa, 11 września 2013

Rozmowa z Babcią

Skończyły cię czasy, kiedy mogłam spokojnie porozmawiać przez telefon. Już jakiś czas temu przedmiot ten stał się dla Matyldy niezwykle interesujący i nie chodzi tu o zabawę w wciskanie guzików. Czasami sama jestem zdumiona jak moja córka sprawnie obchodzi się z tym urządzeniem...

Kiedy się tego nauczyła, jak... nie mam pojęcia. 

Jedno jest pewne - kiedy usłyszy Babcię po drugiej stronie słuchawki od razu rzuca się do telefonu i niema mowy, żeby nie dać jej go do rączki, a wtedy... Sami popatrzcie :)


 

 


środa, 28 sierpnia 2013

W parku...

Korzystając z ostatnich letnich dni, sobotnie południe i popołudnie spędzamy na ławce w parku, ciesząc się promieniami słońca, z których niedługo przyjdzie nam się pożegnać. A tymczasem... 


 
Kochamy książki i te równie często są czytane w domu jak i na postojach spacerowych. Tym razem towarzyszyła nam książeczka pochodząca z Zakamarków - "Gdzie idziemy". Anna-Clara Tidholm jest i autorką i ilustratorką tej książeczki. Cztadło jest o tekturowych stronach, zaokrąglonych rogach i poręcznym formacie do czytania, podróżowania i ogólnego przemieszczania, ciągłego przeglądania, przerzucania stron, a nawet ich smakowania ;) 




 

 
Z całą odpowiedzialnością jestem w stanie ją polecić dla tych całkiem małych dzieci jak i tych nieco starszych. Książeczka towarzyszy nam już od dłuższego czasu ciągle wraca jak bumerang - nie nudzi się ani słuchaczowi, ani czytającemu / opowiadającemu. Za każdym razem można wymyślać nowe historie mniej lub więcej pasujące do obrazków. My tak robimy i się przy tym świetnie bawimy. Jednym słowem - polecam.
 
 


sobota, 3 sierpnia 2013

Stworzenie wodno - lądowe

Udało się! Dałam radę dziś przy Matyldzie pomalować paznokcie. Oczywiście K cały czas odwracał jej uwagę od tego niezwykle interesującego, szklanego, małego czegoś co tak idealnie pasuje do tych malutkich rączek ;). Ale sukces jest. Na moich paznokciach lśni zieleń. I może to nie jest idealny manikiur, i może niezbyt dokładny... Ale jest!

To tylko tak na marginesie bo nie o tym dziś. Dziś o tym jak to moja córka zderzyła się dziś z nowym doświadczeniem. Wodno - lądowym ściślej mówiąc.


 Jest w okolicach Piaseczna takie jedno miejsce gdzie rzeka odpływa nieco od swojego głównego nurtu , zwalnia (wręcz staje) i tworzy uroczą zatoczkę. Napisałam uroczą? Byłoby to z pewnością urokliwe miejsce, gdyby nie było tak tłumnie odwiedzane. Ilość ludzi, psów i ogólnego harmideru (a przy tym i bałaganu) odbiera wiele temu miejscu. Niestety.

Jednak i tak nie zrezygnuję z tego miejsca. Moje dziecko było w siódmym niebie siedząc w wodzie, na jej brzegu, w piachu... ech, dużo tego było.  Woda przecież taka duża,  choć troszkę i zimna,  ale  to  przecież  W O D A! Był piasek suchy, piasek mokry i zbieranie kamyków kolorowych... Dużo tego ogromnie, aż szkoda było wracać, ciężko po tylu wrażeniach zasypiać :)



 




piątek, 2 sierpnia 2013

Nowe mieszkanki.

Po ostatnich upalnych dniach nie wszystkie roślinki na moim balkonie przetrwały. I tym sposobem zamiast pięknie kwitnących żółto-pomarańczowych kwiatków, miałam smętnie, szaro-brązowe zeschnięte łodygi w ilości sztuk trzech.
 
A więc mając do dyspozycji jedną wolną doniczkę i jedno - również wolne - miejsce na parapecie balkonowym postanowiłam zrobić z tym porządek. 

Idąc za głosem serca i wrodzonej estetyki (zeschnięte łodygi nie należą do najprzyjemniejszych dla oka) postanowiłam połączyć piękne z pożytecznym. Tym sposobem od dziś na moim balkonie zamieszkały: pani pietruszka i pani kolendra . Witamy i życzymy miłego rośnięcia :D

A moje dziecię... no cóż - Ona ma swojego balkonowego faworyta. Pomijając już wszelkie stereotypy owy faworyt jest kwitnąco różowy i jest zdecydowanym ulubieńcem. Na razie nowe mieszkanki naszego balkonu nie wzbudziły w Matyldzie jakiegoś wielkiego zachwytu. W zasadzie to nie zwróciła na nie najmniejszej uwagi. No cóż... w zupce na pewno doceni ich wartość ;)







wtorek, 30 lipca 2013

1,5 roczku Matyldy - etap pierwszy, planowanie.

Na półtora roczku chcę urządzić małe przyjęcie dla mojego dziecka. 

Z Matyldą zrobimy zaproszenia - oczywiście własnoręczne (!!!) i pójdziemy na pocztę i wyślemy :) 

Mała niedzielna kawka z dobrym ciachem i rodziną. 
Albo piknik - w zależności jaka będzie pogoda. 

No a prezenty?!?
Oczywiście muszą być. 
Już jeden mam upatrzony i zgapiony z bloga KLIK co by nie było, że to pomysł mojego autorstwa ;)

Boule - wersja light dla dzieci. Czyli kolorowe woreczki wypełnione grochem.
Zasady te same co w wersji dorosłej i/lub w zależności od inwencji twórczej dziecka i rodziców. 

Może to troszkę za wcześnie, żeby nauczyć Ją grać według zasad, ale mam nadzieję, że kolorowe woreczki do rzucania spodobają się, zainspirują nas obie do twórczej zabawy i zostaną niejednokrotnie wykorzystane w różnoraki sposób. W końcu rzucać to Ona potrafi i chętnie owe rzuty wykonuje - najczęściej jednak tym czym nie powinna, ale to już inna para kaloszy. 

To prezent numer jeden - nad resztą jeszcze pomyślę. 

Czemu urządzam półtora roku? Na pewno nie z nudów. Według mnie to ważny moment dla mojej córki. Teraz dopiero tak naprawdę przestaje być niemowlakiem, a zaczyna być dzieckiem - przynajmniej w moich oczach. No i w jej urodziny - w lutym - pikniku szans zrobić nie mam. A tak przynajmniej mogę się łudzić, że pogoda jednak dopisze :)




.