Udało się! Dałam radę dziś przy Matyldzie pomalować paznokcie. Oczywiście K cały czas odwracał jej uwagę od tego niezwykle interesującego, szklanego, małego czegoś co tak idealnie pasuje do tych malutkich rączek ;). Ale sukces jest. Na moich paznokciach lśni zieleń. I może to nie jest idealny manikiur, i może niezbyt dokładny... Ale jest!
To tylko tak na marginesie bo nie o tym dziś. Dziś o tym jak to moja córka zderzyła się dziś z nowym doświadczeniem. Wodno - lądowym ściślej mówiąc.
Jest w okolicach Piaseczna takie jedno miejsce gdzie rzeka odpływa nieco od swojego głównego nurtu , zwalnia (wręcz staje) i tworzy uroczą zatoczkę. Napisałam uroczą? Byłoby to z pewnością urokliwe miejsce, gdyby nie było tak tłumnie odwiedzane. Ilość ludzi, psów i ogólnego harmideru (a przy tym i bałaganu) odbiera wiele temu miejscu. Niestety.
Jednak i tak nie zrezygnuję z tego miejsca. Moje dziecko było w siódmym niebie siedząc w wodzie, na jej brzegu, w piachu... ech, dużo tego było. Woda przecież taka duża, choć troszkę i zimna, ale to przecież W O D A! Był piasek suchy, piasek mokry i zbieranie kamyków kolorowych... Dużo tego ogromnie, aż szkoda było wracać, ciężko po tylu wrażeniach zasypiać :)